Na bieszczadzkim szlaku...
Data: 4 - 11 września 2012 | « powrót
Piękno Bieszczadów jest chyba znane każdemu, jeśli nie z widzenia, to przynajmniej ze słyszenia. Węźlacy postanowili zatem wykorzystać ostatnie chwile wakacji na zdobywanie szczytów i połonin tych osobliwych gór w dniach 4 -11 września.
Na początku odwiedziliśmy Lesko i pojechaliśmy zobaczyć zaporę na Zalewie Solińskim. Potem, z miejscowości Brzegi Górne, wyruszyliśmy na czerwony szlak, który prowadzi przez Połoninę Caryńską do Ustrzyk Górnych, gdzie przez kilka dni nocowaliśmy. W następnych dniach zdobywaliśmy pas Bukowe Berdo, szczyty jak Tarnica, Wielka i Mała Rawka.
Po zmianie bazy noclegowej z Ustrzyk Górnych na miejscowość o nazwie Wetlina, zdobywaliśmy szczyty: Jawornik, Rabia Skała, Dziurkowiec, Płasza, Magura Stuposiańska i Przysłup Caryński. Ostatniego dnia przemierzaliśmy Połoninę Wetlińską.
Odwiedziliśmy także Łopienkę, miejscowość - symbol, nieistniejącą już wioskę, której mieszkańcy zostali deportowani w 1947 roku w ramach Akcji "Wisła". Takich opustoszałych wiosek w Bieszczadach jest wiele, o czym świadczą zapomniane cerkwiska, cmentarze i zdziczałe sady, które spotykaliśmy przy wejściach na niektóre szlaki.
Nie da się ukryć, że Bieszczady nas urzekły. Choć dały nam się odczuć w bólu stawów, otarciach i pęcherzach na stopach, żal nam było opuszczać góry, o których ułożono chyba najwięcej wierszy i piosenek :)
Na początku odwiedziliśmy Lesko i pojechaliśmy zobaczyć zaporę na Zalewie Solińskim. Potem, z miejscowości Brzegi Górne, wyruszyliśmy na czerwony szlak, który prowadzi przez Połoninę Caryńską do Ustrzyk Górnych, gdzie przez kilka dni nocowaliśmy. W następnych dniach zdobywaliśmy pas Bukowe Berdo, szczyty jak Tarnica, Wielka i Mała Rawka.
Po zmianie bazy noclegowej z Ustrzyk Górnych na miejscowość o nazwie Wetlina, zdobywaliśmy szczyty: Jawornik, Rabia Skała, Dziurkowiec, Płasza, Magura Stuposiańska i Przysłup Caryński. Ostatniego dnia przemierzaliśmy Połoninę Wetlińską.
Odwiedziliśmy także Łopienkę, miejscowość - symbol, nieistniejącą już wioskę, której mieszkańcy zostali deportowani w 1947 roku w ramach Akcji "Wisła". Takich opustoszałych wiosek w Bieszczadach jest wiele, o czym świadczą zapomniane cerkwiska, cmentarze i zdziczałe sady, które spotykaliśmy przy wejściach na niektóre szlaki.
Nie da się ukryć, że Bieszczady nas urzekły. Choć dały nam się odczuć w bólu stawów, otarciach i pęcherzach na stopach, żal nam było opuszczać góry, o których ułożono chyba najwięcej wierszy i piosenek :)