Nasz adres

Duszpasterstwo Akademickie
Węzeł

ul. Kopcińskiego 1/3
90-242 Łódź

tel:
(42) 678 35 22 (wew. 44)

ks. Jarosław Stasiński
(tel. 608 037 005)

ks. Andrzej Wujek
(tel. 692 477 627)

mail:
wezel@salezjanie.pl

Węzeł na Facebook Węzeł na YouTube

Polecamy strony

Bezdopingu.bosko.pl Bosko.pl Ap.bosko.pl Suwalki-wilno.salezjanie.pl Salezjanie.pl Dominik.salezjanie.pl


Inne

strona wykonana przez:
BoskoMedia

standardy:
xhtml, css


Marian Zawada OCD
Heroizm modlitwy prawdziwej

Dodano: 12 grudnia 2005 | « powrót

Kategorie: modlitwa | formacja

Ludziom, którzy chcą prawdziwej modlitwy, potrzeba tylko jednego, by
była właśnie prawdziwa. Gdzie rozpoczyna się prawda modlitwy?
Rozpoczyna się po wielu latach dobrej, wytrwałej, mozolnej modlitwy. Po
wielu latach modlitewnego szarpania się, mocowania z tym, co mi
modlitwę zabiera, przychodzi czas łaski wypróbowanej. Czas prawdziwej
modlitwy zaczyna się od stwierdzenia, że nie potrafię się modlić. Ten
dramat nie zamyka się w sobie, jest świadkiem czegoś niezwykłego:
człowiek wymodlił sobie modlitwę. To stwierdzenie jest uzdrowieniem
modlitwy. Czas pierwszej prawdy zatacza krąg bezradności. To wielki dar
zrozumieć głęboko, że nie potrafię się modlić. Prawda modlitwy zaczyna
się od klęski mojej modlitwy, ale to nie modlitwa, to ?moje? poniosło
klęskę. ?Moje? zostało oderwane od modlitwy, człowiek jakby utracił
prawo do swojej modlitwy. W jej miejscu rodzi się inność. Człowiek
przestaje "się" modlić, a staje się świadkiem modlitwy Boga. To jest
jeszcze coś bardziej zasadniczego: zrozumieć, że tak naprawdę to nie ja
się modlę, ale to Bóg modli się we mnie. Modlącego się Boga nie możesz
zakrzykiwać pobożną paplaniną, słowami naprędce przygotowanymi. Modlący
się Bóg oczekuje tylko jednego, czuwania u Jego modlitwy. Czuwający
jest stróżem Bożych Słów, jest strzegącym serca. Czuwający czuwa przy
Świętym, w wewnętrznym sanktuarium odnajduje ten jedyny skarb boskich
słów rodzących, obfitych życiem i umieraniem. Czuwa u bram wieczności,
na granicy czasu i historii, jak stróż ludzkich dziejów, w których
wypełnia się Słowo. Naturą Słowa jest właśnie modlitwa. Czuwanie jest
znakiem, że szukane zostało znalezione. Wprowadza to w samo centrum
pouczenia Chrystusa o modlitwie: Proście, a będzie wam dane, szukajcie,
a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam (Łk 11,9).



Bankructwo własnej modlitwy jest bankructwem moich próśb, tj.
modlitwy-dla-mnie, takiej, która pragnie coś dla siebie uzyskać,
wyciągnąć od Boga. Proście, a będzie wam dane to droga do rozumienia
otrzymania. Istnienie człowieka ma kształt prośby. Prosząc na sposób
prawdziwej modlitwy, uczę się nie tylko przyjmować, ale uczę się
istnieć. Ale jeszcze wcześniej przychodzi inny dar. Prośba przede
wszystkim daje nam zrozumienie tego, o co prosimy. Modlitwa jest pracą
nad kształtem pytań, nad kształtem pragnień, nad kształtem dążeń, nad
kształtem mego istnienia. Proszę, a więc nadaję kierunek mojemu
istnieniu. Nie mogę zmierzać do siebie, moje prośby nie mogą wiązać
mego istnienia, nie mogą dotykać mnie, bo moja modlitwa nie zmierza do
mnie. Modlitwa dotyka Boga. W świecie modlitwy prawdziwej odkrywam
modlitwę Boga, to znaczy odsłaniam boską prośbę i odsłaniam siebie jako
prośbę, którą Bóg kieruje do mnie. Istnienie ludzkie ma kształt
zadania. Jaką prośbę? Bóg, który jest
Miłością-która-nie-może-być-powstrzymana, pyta mnie o moje istnienie,
bo chce je pochłonąć. Modlitwa to ofiarowanie siebie, bo ofiara wyzwala
miłość, która nie może być powstrzymana. O tym wie każdy święty i nie
waha się. Jest to pytanie o moje życie. Nie mogę bowiem modlić się i
zachować życia. Modlitwa jest ofiarowaniem istnienia, jest umieraniem.
Modlitwa, jeśli ma być boska, wymaga najwyższej ceny. Wymaga życia.
Może być czymś jednym: spalającym się kadzidłem. Za modlitwą winna stać
najwyższa gwarancja - własne życie. Nie można modlić się prawdziwie i
zachować życie. Uwielbienie Boga jest spalanym życiem, prośba jest
darowaniem części tego, kim jestem. Za to wszystko, za co się modlę, o
co walczę, gotów jestem dać życie. Wtedy modlitwa jest skuteczna. Jest
w najpełniejszym tego słowa znaczeniu ofiarą, jest modlitwą Chrystusa.



Prośba ofiarująca-swe-istnienie nie jest już prośbą i dotyka pierwocin
tego, co jest, Tego-który-Jest, przenika Niestworzone, przekracza
nazywalne. Jest uczestniczeniem, bo prośba dotyczy tego, co wieczne, co
już-jest-od-początku. Jest prośbą o to, co już się wydarzyło. Prośba
modlitwy jest uczeniem się tego, co zowie się wolą samego Boga. Wolą
odwieczną. To my, ludzie odurzeni historią, plączemy Boga z
przypadkowością naszych uzasadnień, naszych ciasnych spojrzeń i
interpretacji. Wola Boga jest dana od początku. Przed założeniem
świata. Bóg z wielką pieczołowitością przygotował nam nasze czasy,
nasze istnienie. Proście, a będzie wam dane, znaczy tyle, co proście, a
otrzymacie, ale nie tak, jak chcą tego wasze skomplikowane domysły czy
przewidywania. Będzie wam dane smakować waszej tajemnicy, odwiecznej.
Proście, a będzie wam dane: dotrzeć do wrót odwiecznych zawierzeń i
spełnień. Modlenie się - to otwieranie drzwi. Człowiek wsłuchany w
prośbę Boga staje się odpowiedzią, odpowiedzią Boga, odpowiedzią
zanurzoną w historii, ale odpowiedzią wieczystą. Dane jest istnienie,
które jest odpowiedzią Boga. Święty, człowiek prawdziwej modlitwy, jest
właśnie taki. W kształt ludzkiego istnienia zostały wlane odpowiedzi
Boga. Człowiek może uczyć się pytań, może uczyć się próśb, odczytując
odpowiedzi. Modlitwa heroiczna rozeznaje prośby Boga, ale jednocześnie
potrafi je przekraczać.



Jest w księdze Wyjścia jeden zdumiewający fragment kuszenia Mojżesza
przez Jahwe. Mojżesz, modlący się w obecności Boga, dowiaduje się o
zdradzie Izraela, który oddał cześć bykowi ze złota. Jahwe chce ukarać
lud, zupełnie go zgładzić. Prosi Mojżesza: Zostaw mnie przeto w
spokoju, aby rozpalił się mój gniew na nich. Chcę ich wyniszczyć, a
ciebie uczynić wielkim ludem (Wj 32,10). Mojżesz jest kuszony wspaniałą
perspektywą bycia protoplastą. To jedna z najcenniejszych spraw w
mentalności Izraela, oznacza to również przejęcie godności Abrahama.
To, co było heroicznością Abrahama, miało zostać unicestwione. Bóg
Abrahama byłby przede wszystkim Bogiem Mojżesza. On sam stałby się
podstawowym odniesieniem i świadkiem dla własnej religii. Mojżesz
decyduje się dyskutować z Bogiem i zachować stary porządek rzeczy.
Ratuje lud, który mu powierzył Jahwe. Jest to fragment równie
dramatyczny, jak ten z ofiarowaniem Izaaka przez Abrahama; sytuacja
może jeszcze trudniejsza. Bóg tu zdaje się jeszcze bardziej przeczyć
sobie niż w rozmowie z Abrahamem. Mojżesz może obronić lud, tylko będąc
przeciw Jahwe. Heroizm jest współtworzeniem historii.



Drugi element nauki Chrystusa dotyczy szukania: szukajcie, a
znajdziecie. Formułując prośby, człowiek zarazem formułuje jaśniej to,
czego szuka. Szukanie to chodzenie szlakami próśb. Wielu ludzi modlitwy
jest doskonałymi metodologami, ale szukając, nie znajdują. Bo wielu
chce bardziej odszukać siebie. Na modlitwie nie można się inaczej
odnaleźć niż w istnieniu ofiarowanym, utraconym. Modlitwa zawsze jest
traceniem. Dla szukającego może to być najbardziej druzgocące: odnaleźć
siebie jako utraconego. Szukający musi wyjść ze swej nory, zostawić
swoje egoizmy i nabrać ostrości wzroku. Wewnętrzne widzenie oczyszcza
się w posłuszeństwie, w posłuszeństwie samej modlitwie. Szukanie
najpierw jest demaskowaniem, demaskowaniem znalezionego. Jeśli nie
został znaleziony Chrystus, nie zostało znalezione nic. Szukanie
rozpoczyna się od zostawienia znalezionego na wolności wewnętrznej, od
mojego posiadania. Szukać to znaczy nie mieć nic, oprócz imperatywu
poszukiwania. Szukać znaczy powierzyć się ciemnej wierze, która oślepia
i zdaje się szukaniu przeczyć. Szukanie jest istnieniem paradoksalnym.
Znaleźć bowiem można tylko krzyż, a więc zupełną klęskę swego projektu
życia, klęskę szukania i jedynie wiarą można tę klęskę przezwyciężyć.
Szukając Boga, docieram do niewytłumaczalnej Jego bezsiły, do Boga
umierającego w poniżeniu. Śmierć Boga i poniżenie Boga to zupełne
zaprzeczenie tego, czym jest Bóg. Modlący się razem z Bogiem ponosi
klęskę. Z dna tej czeluści, przemierzonej aż do końca, wydaje się, że
jedyne znalezione jest śmiercią. Nie ma bowiem nic poza ofiarą życia,
ofiarą z tego wszystkiego, kim mógł być człowiek, i co mógł znaleźć.
Wiara i nadzieja znalezienia zostają ostatecznie również ofiarowane.
Modlitwa jest heroizmem, bo załamało się to, kim jest człowiek i kim
jest Bóg. Dlaczego ten, który ukochał Boga ponad wszystko, ponad
wszystko ponosi klęskę? Bo On nie oszczędził nawet swego Syna. Szukanie
prawdziwe zaczyna się od burzenia świątyń, tego, co święte. Szukanie
przemierza drogę profanacji. Święte i szukanie świętego jest
zbezczeszczone z woli Boga. To gorycz psalmu 22, tego słyszanego z
krzyża. Ja zaś jestem robak a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie... i
kładziesz mnie w prochu śmierci. Ale zupełna, bezmierna klęska Boga i
człowieka, dlatego że była ofiarą, ostatecznie zmartwychwstaje i nie
można jej pokonać. Zostało odnalezione istnienie niepokonalne, sekret
życia.



Kołaczcie, a otworzą wam jest dopełnieniem modlitwy heroicznej. Tyle
razy stajemy pod drzwiami, z bijącym sercem i niepewnością, czy
zapukać. Modlący się prawdziwie nie pyta czy może, nie czeka aż go
zaproszą, z wewnętrznej gwałtowności staje u bram swej tajemnicy i
tajemnicy Boga zarazem i chce wejść do środka. Wejść, by to, czego
szuka, i to, co kocha, stało się częścią jego prawdy. Kołacze całym
swoim życiem, ryzykuje wszystko, nie marnuje słów, chce się wedrzeć.
Nie ma już nic do stracenia, dał już wszystko, bo chce, by wykonało
się. Modlitwa staje się spełnieniem wejścia w Głębokość i Szerokość.
Proś, szukaj, dobijaj się - to droga modlitwy.



Jest w Ewangelii pewna scena modlitwy dramatycznej, modlitwy kobiety,
która potrafi się dobijać. Tekst Mateusza (Mt 15,21-28) mówi o kobiecie
kananejskiej, która pragnęła uzdrowienia córki. Ulituj się nade mną -
domaga się od Chrystusa, lecz Chrystus nie odezwał się do niej ani
słowem. Tyle naszych modlitw "wyczerpuje się", bo Bóg nie odpowiada.
"Widocznie nie chce", myślimy i rezygnujemy. Tyle oskarżeń wobec Boga,
bo zapomina, bo nie reaguje. Rezygnujemy i umiera gdzieś nasza
wielkość. Ewangelia staje się dramatyczna: Na to podeszli uczniowie i
prosili Go. Modli się Kościół, przyjaciele Chrystusa, filary,
apostołowie i nic. Wobec nie wysłuchanej modlitwy kruszeje się jeszcze
bardziej. To gdzieś na pograniczu sensu; czy można jeszcze się modlić,
gdy kapłani, słudzy Boga słyszą niemal ze strony Jezusa: Nie jestem
posłany do niej, nic mnie to nie obchodzi!?



Istnieje modlitwa, która wyprasza za drzwi wszystkie nadęte teologie,
ugrzecznione wprowadzenia, itineraria, techniki. Jest ona jak ręka
rzeźbiarza, który swe dłuto wbija w sam rdzeń człowieczego istnienia,
modlitwa, co krzykiem się staje, krzykiem nieszczęścia w historię, w
nieobecność Boga, modlitwa człowieka zmiażdżonego, oszukanego,
przegranego. Modlitwa niema, z głębokości bólu istnienia. Ale tu
zaczyna się właśnie jej heroizm. Kobieta jeszcze raz zbiera wszystko,
co ma odważnego w sobie, całą swoją matczyną miłość i jeszcze raz
prosi: Panie, dopomóż mi. Słyszy słowa jak uderzenie w twarz: Niedobrze
jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać psom. Na skraju swej rozpaczy i
matczynego bólu, po tylu niepowodzeniach, usłyszeć od Boga, że jest się
psem... Chrystus nie przebiera w słowach. Są trudne sceny w Ewangelii,
ta chyba jest jedną z najbardziej dramatycznych. Niemal pogarda, bo nie
odmowa, nie lekceważenie, ale coś trudniejszego... Być psem znaczy nie
być godnym wejrzenia Boga, jak bezdomny kundel skopany, przepędzony...
Chrystus nie chce być Bogiem psów. Bóg sierot i wdów, Bóg ubogich
policzkuje tę, która nie miała już znikąd pomocy. Bóg zdaje się sobie
przeczyć. To jest moment przerażający. Bieda przygniecionego człowieka
wywołuje gniew Boga? To nie tylko absurdalność, to załamanie się
religijnego myślenia, rozbicie obrazu Boga. Człowiek zostaje zdradzony.
To śmierć dobrego Boga. Człowiek zostaje wystawiony na szyderstwo tego,
w Kogo wierzył, bezbronny, bez Boga, zaszczuty. Ale w istocie Bóg nie
szydzi. Heroizm polega na wierze, że można zawrócić Boga, zmienić boski
wyrok. Przychodzę jako pies i nie ustaję prosić. Przyjmuję swe
bezprawne trwanie przed Bogiem, i w imię tej świętej nieprawości nie
ustępuję, jak ta kobieta: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z
okruszyn, które spadają ze stołu. Wielkie kroki heroizmu duchowego,
nieustępliwość wobec Boga. Jest domaganiem się, właśnie kołataniem,
waleniem do drzwi boskich spraw. To modlitwa Abrahama o Sodomę, to
wiele modlitw proroków, modlitwy nawałnic historii, boskich gniewów i
boskiego miłosierdzia. Tajemnica Boga prawdziwego. Drogi modlitwy wiodą
na skraj tego, co ludzkie, w miejsca, gdzie zaczyna się tajemnica
boskiego...

Komentarze

Ilość komentarzy: 0