Papież Benedykt XVI
Przesłanie na Wielki Post 2006
Dodano: 14 marca 2006 | « powrót
Kategorie: formacja | wielki post
Jezus, widząc tłumy, litował się nad nimi (por. Mt 9, 36)
Umiłowani Bracia i Siostry!
Wielki Post jest okresem najbardziej sprzyjającym wewnętrznej
pielgrzymce do Tego, który jest źródłem miłosierdzia. Jest to
pielgrzymka po pustyni naszego ubóstwa, w której On sam nam towarzyszy,
wspierając nas w drodze ku radości Wielkiej Nocy. Nawet w „ciemnej
dolinie”, o której mówi Psalmista (PS 23, 4), kiedy kusiciel popycha
nas ku desperacji albo namawia by złożyć nadzieję w dziełach własnych
rąk, Bóg czuwa nad nami i nas umacnia. Tak, również dziś Pan słyszy
wołanie spragnionych radości, pokoju i miłości tłumów. Jak w każdej
epoce czują się one opuszczone. A jednak, nawet w wielkim bólu, jaki
niesie nędza, samotność, przemoc i głód, które gnębią bez wyjątku
starych, dorosłych i dzieci, Bóg nie pozwala, by zapanowały ciemność i
strach. Jak bowiem napisał mój umiłowany Poprzednik Jan Paweł II,
istnieje „boska miara wyznaczona złu”, a jest nią miłosierdzie (Pamięć
i tożsamość, s. 25). Dlatego właśnie na początku tego Przesłania
umieściłem ewangeliczny zapis, który mówi, że Jezus, „widząc tłumy,
litował się nad nimi” (Mt 9, 36). Chciałbym w tym świetle rozważyć
kwestię często podnoszoną przez naszych współczesnych: kwestię rozwoju.
Również dziś Chrystus swym pełnym wzruszenia „spojrzeniem” nieustannie
ogarnia ludzi i narody. Spogląda na nich, wiedząc, że w „zamyśle” Bożym
ich powołaniem jest zbawienie. Jezus zna zagrożenia, które
przeciwstawiają się temu projektowi i lituje się nad tłumami: decyduje
się bronić ich przed wilkami nawet za cenę własnego życia. Tym
spojrzeniem Jezus obejmuje pojedyncze osoby i tłumy, i wszystkich
przekazuje Ojcu, ofiarowując siebie samego w przebłagalnej ofierze.
Kościół, oświecony tym paschalnym światłem, wie, że sprzyjanie pełnemu
rozwojowi wymaga, aby miarą naszego „spojrzenia” na człowieka było
spojrzenie Chrystusa. Nie można bowiem w żaden sposób oddzielić
wychodzenia naprzeciw potrzebom materialnym i socjalnym ludzi od
zaspokajania głębokich potrzeb serca. Należy to tym bardziej podkreślić
w naszej epoce wielkich przeobrażeń, w której w sposób coraz bardziej
żywy i palący czujemy, że spoczywa na nas odpowiedzialność za ubogich
na świecie. Już mój czcigodny Poprzednik Papież Paweł VI trafnie
określał skutki niedorozwoju jako umniejszenie człowieczeństwa. W tym
sensie w encyklice Populorum progressio mówił o „brakach materialnych
tych, którzy pozbawieni są życiowego minimum egzystencji i znajdują się
w moralnym niebezpieczeństwie, jakie stwarza egoizm (…), tych, którzy
podlegają ustrojowi ucisku pochodzącego czy to z nadużycia własności i
władzy, czy z podstępnego wyzysku czy też z niesprawiedliwych
transakcji” (n. 21). Jako środek zaradczy na te przejawy zła Paweł VI
zalecał nie tylko „wzrost poszanowania godności bliźniego, nastawienie
na ducha ubóstwa, współpracę dla wspólnego dobra, wolę pokoju”, ale
także „uznanie przez człowieka najwyższych wartości i Boga jako ich
źródła i kresu” (tamże). W związku z tym Papież bez wahania porównywał
„przede wszystkim wiarę, dar Boga przyjęty przez ludzi dobrej woli i
jedność w miłości Chrystusowej” (tamże). Tak więc Chrystusowe
„spojrzenie” na tłumy nakazuje nam potwierdzić prawdziwe znaczenie
owego „pełnego człowieczeństwa”, które – według Pawła VI – polega na
„rozwoju całego człowieka i wszystkich ludzi” (tamże, 42). Dlatego
pierwszym wkładem, jaki Kościół wnosi w rozwój człowieka i ludów, nie
są środki materialne czy rozwiązania techniczne, ale głoszenie prawdy
Chrystusa, która kształtuje sumienia i uczy autentycznej godności osoby
i pracy, sprzyjając kształtowaniu się kultury, która prawdziwie
odpowiada na wszystkie pytania człowieka.
Wobec strasznego wyzwania, jakim jest ubóstwo wielkiej części
ludzkości, obojętność i zamknięcie się we własnym egoizmie stanowią
niedopuszczalne przeciwieństwo „spojrzenia” Chrystusa. Post i jałmużna,
które wraz z modlitwą Kościół zaleca szczególnie w okresie Wielkiego
Postu, są sprzyjającą okazją do wyrabiania w sobie tego Chrystusowego
„spojrzenia”. Przykłady świętych i doświadczenia misyjne, w jakie
obfituje historia Kościoła, dostarczają cennych wskazówek, jak w
najlepszy sposób wspierać rozwój. Również dziś, w czasach wzajemnej
globalnej zależności, można dojść do wniosku, że żaden ekonomiczny,
socjalny czy polityczny plan działania nie zastąpi owego daru z siebie
dla drugiego, w którym wyraża się miłosierna miłość. Kto działa według
tej ewangelicznej logiki, przeżywa wiarę jako przyjaźń z Bogiem
wcielonym i, jak On, bierze na siebie ciężar potrzeb materialnych i
duchowych bliźniego. Patrzy na niego jako na niezmierzoną tajemnicę,
godną nieskończonej troski i uwagi. Wie, że kto nie daje Boga, daje
zbyt mało, jak mówiła błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty: „Pierwszym
ubóstwem narodów jest nieznajomość Chrystusa”. Dlatego trzeba pomagać w
odnajdywaniu Boga w miłosiernym obliczu Chrystusa: bez tej perspektywy
nie można stworzyć cywilizacji o solidnych fundamentach.
Dzięki kobietom i mężczyznom posłusznym Duchowi Świętemu powstały w
Kościele liczne dzieła miłosierdzia, mające na celu wspomaganie
rozwoju: szpitale, uniwersytety, szkoły doskonalenia zawodowego, drobne
przedsiębiorstwa. Są to inicjatywy, które dużo wcześniej niż inne
instytucje cywilne dały dowód szczerej troski o człowieka, ze strony
osób przejętych przesłaniem ewangelicznym. Te dzieła wskazują drogę,
jaką trzeba jeszcze dzisiaj prowadzić świat do globalizacji, której
głównym celem będzie prawdziwe dobro człowieka i w konsekwencji
autentyczny pokój. Z takim samym współczuciem, jakie budziły w Jezusie
tłumy, Kościół uważa także dzisiaj za swoje zadanie wzywać tych, którzy
sprawują władzę polityczną i mają wpływ na władzę gospodarczą i
finansową, by wspomagali rozwój oparty na poszanowaniu godności każdego
człowieka. Ważnym sprawdzianem dla ich wysiłków będzie rzeczywista
wolność religijna, pojmowana nie tylko jako zwykła możliwość głoszenia
Chrystusa i oddawania Mu chwały, ale także jako możliwość
uczestniczenia w budowie świata ożywianego przez miłość. Te wysiłki
obejmują także rzeczywiste uznanie także podstawowej roli, jaką
odgrywają w życiu człowieka autentyczne wartości religijne jako
odpowiedź na jego najgłębsze pytania i jako motywacja etyczna jego
odpowiedzialności osobistej i społecznej. Na podstawie tych kryteriów
chrześcijanie będą musieli nauczyć się także mądrze oceniać programy
rządzących.
Nie możemy ukrywać, że w ciągu historii zostały popełnione błędy przez
wielu ludzi, którzy nazywali siebie uczniami Jezusa. W obliczu trudnych
problemów nierzadko myśleli, że najpierw trzeba ulepszyć ziemię, a
potem myśleć o niebie. Pokusą była myśl, że wobec pilnych potrzeb
powinno się przede wszystkim zmieniać zewnętrzne struktury. Następstwem
tego był w niektórych przypadkach przemienianie chrześcijaństwa w
moralizm, a wiary w działanie. Słusznie więc zauważał mój Poprzednik,
świętej pamięci Jan Paweł II: „Dzisiejszą pokusą jest sprowadzanie
chrześcijaństwa do mądrości czysto ludzkiej, jakby do wiedzy o tym, jak
dobrze żyć. W świecie silnie zsekularyzowanym nastąpiło «stopniowe
zeświecczenie zbawienia», dlatego walczy się, owszem, o człowieka, ale
o człowieka pomniejszonego (…). My natomiast wiemy, że Jezus przyszedł,
by przynieść zbawienie całkowite (…)” (Enc. Redemptoris missio, 11).
Wielki Post chce nas prowadzić do tego właśnie zbawienia całkowitego, w
oczekiwaniu bliskiego zwycięstwa Chrystusa nad wszelkim złem, które
uciska człowieka. Gdy zwrócimy się do Boskiego Mistrza, nawrócimy się
na Niego, zaznamy Jego miłosierdzia dzięki Sakramentowi Pojednania,
odkryjemy przenikające nas do głębi „spojrzenie”, które może dać nowe
życie tłumom i każdemu z nas. Tym, którzy nie zamykają się w
sceptycyzmie przywraca ono nadzieję, otwierając przed nimi perspektywę
szczęśliwej wieczności. A zatem już w tym życiu Pan Bóg nie pozwala
nigdy, by zabrakło świetlanego świadectwa Jego miłości, nawet kiedy
wydaje się, że przeważa nienawiść. Maryi, która jest „obfitującą w
nadzieję fontanną” (Dante Alighieri, Raj, XXXIII, 12) zawierzam naszą
drogę wielkopostną, by nas prowadziła do swego Syna. Jej zawierzam w
szczególności tłumy, które jeszcze dzisiaj, nękane przez ubóstwo
wzywają pomocy, wsparcia, zrozumienia. W tym duchu z serca udzielam
wszystkim specjalnego Apostolskiego Błogosławieństwa.
Z Watykanu, 29 września 2005 r.
BENEDICTUS PP. XVI
Komentarze
Ilość komentarzy: 0