Agnieszka
Ja dla nich, czy oni dla mnie?
Dodano: 13 marca 2011 | « powrót
Kategorie: refleksja
Jeśli myślisz, że wspólnota to grupka ludzi, większa bądź mniejsza, to nie ma znaczenia, którzy spotykają się po to, aby podyskutować, pośmiać się i spędzić ze sobą milo czas, bądź też ludzi, którzy doskonale się rozumieją, bez słów i zawsze dysponują zapałem i gotowością do działania to możesz się rozczarować. WSPÓLNOTA to grupa ludzi, np. grupa studentów. Młodych ludzi, takich zwyczajnych, którzy studiują polonistykę, historię, prawo czy medycynę. Takich którzy grają w piłkę nożną, jeżdżą na rolkach lub chodzą na basen. Wysokich i wysportowanych lub niskich i filigranowych. To grupa ludzi, którzy mają swoje przywary, denerwują się i kłócą, którzy przyjaźnią się mniej lub bardziej, mogą mieć różne poglądy polityczne, czy słuchać różnego rodzaju muzyki. Którzy mają zapał do działania, ale często są po prostu zmęczeni praca i nauką.
W czym więc różnimy się od grupy przypadkowo wylosowanych studentów z akademika? Spotykamy się w określonym celu. Chcemy poznawać Chrystusa i budować swoje dorosłe życie na Nim, na Jego wartościach i wspólnie z NIM. Chcemy formować swoje sumienie z innymi. To wspólnota i człowiek obok mnie jest lustrem, w którym mogę obserwować swoje postępowanie poprawiać i korygować błędy lub udoskonalać to co dobre. To trochę podobnie jak w rodzinie. Przecież nie zawsze każdy z każdym ma doskonałe relacje i świetnie się rozumie. A jednak jest „to coś” co łączy… We wspólnocie „tym czymś” jest BÓG. Problemy i nieporozumienia? Zawsze były i zawsze będą. I nie ukrywam, że wielokrotnie ich rozwiązanie wcale nie jest łatwe, proste i przyjemne. Ja, będąc we wspólnocie piaty rok, odnalazłam jeden, dla mnie bardzo ważny element, wymagający nieustannej pracy – poczucie odpowiedzialności. Może nic nadzwyczajnego, a jednak… Bo co stoi na przeszkodzie, by zamiast zaangażować się w choćby najprostsze przedsięwzięcie, wymigać się angielskim, tenisem, korepetycjami czy milionem innych rzeczy? Lub też „nie umiem”, „nie znam się na tym”, „…”. No właśnie, ja dla nich czy oni dla mnie? Jeśli przychodzisz na spotkania i oczekujesz zainteresowania, nowych przyjaźni i miło spędzonego czasu to gwarantuję, że przy pierwszym większym konflikcie zrezygnujesz. Zaczniesz zauważać, że gdzieś indziej jest lepiej, łatwiej… I tak 5 wspólnot w ciągu roku… I co gorsza zawsze coś jest nie tak. Bo sztuką nie jest przyjść, wziąć co potrzebne i wyjść. Sztuką jest zacząć dawać z siebie, bez pochwał i gratulacji. Tak po prostu, bez rozgłosu, lub więcej, pomimo kolejnego upadku i porażki. Mimo wszystko…
Komentarze
Ilość komentarzy: 1
Podziękowania:)
Dodano: 28 sierpnia 2011 11:13:32
Droga Agnieszko ukazałaś w tym artykule samą prawdę o przynależności do każdego rodzaju wspólnoty. Trzeba zawsze pamiętać, że jeżeli się angażujemy to na 100%, nie możemy być tylko LETNI, lecz albo zimni, albo gorący. Dziękuję, za te słowa,jakże ważne w dzisiejszych czasach. Mam nadzieję, że może będę miała przyjemność Cię poznać. Pozdrawiam:) Magda