Nasz adres

Duszpasterstwo Akademickie
Węzeł

ul. Kopcińskiego 1/3
90-242 Łódź

tel:
(42) 678 35 22 (wew. 44)

ks. Jarosław Stasiński
(tel. 608 037 005)

ks. Andrzej Wujek
(tel. 692 477 627)

mail:
wezel@salezjanie.pl

Węzeł na Facebook Węzeł na YouTube

Polecamy strony

Bezdopingu.bosko.pl Bosko.pl Ap.bosko.pl Suwalki-wilno.salezjanie.pl Salezjanie.pl Dominik.salezjanie.pl


Inne

strona wykonana przez:
BoskoMedia

standardy:
xhtml, css


Sylwia
Modlitwy jak chleba

Dodano: 16 grudnia 2011 | « powrót

Kategorie: refleksja

Patrząc na jedną tragedię za drugą, na moich znajomych, którzy pogubili się w nałogach i kłamstwach, którym tak obce stało się szczęście, na rozpadające się rodziny i na ten coraz powszechniejszy brak miłości, nie znajduję odpowiedzi.


Nie posiadam telewizora. Świadomie i z wyboru. Już od siedmiu lat. Szczerze mówiąc, wcale to nie jest wielkim wyrzeczeniem, skoro mam internet z całym jego dobrodziejstwem. Gdy odwiedzam rodziców, oglądamy w telewizji dziennik, może czasem jakiś film. Na szczęście w moim domu nie ma nawyku przesiadywania przed szklanym ekranem.

Jestem słabą emocjonalnie istotą i muszę przyznać, że wzruszam się na każdym świątecznym wydaniu wiadomości, przejmują mnie historie wszystkich cierpiących, poszkodowanych, ale i tych, obdarowanych przez los. Może moja empatia jest sterowana przez specjalistów pracujących w tv, ale przecież powstaje właśnie we mnie. Obraz, dźwięk oddziałują znacznie silniej od samego tekstu, dlatego też trudno mi po prostu nie zareagować. Nie potrzebuję jednak telewizji, by dowiedzieć się, że na świecie coraz gorzej. Tu kryzys, tam bieda, gdzie indziej jeszcze zamieszki i prześladowania.

Nie jest to nic wyjątkowego, historia w końcu pokazała, że ludzie zdolni są do rzeczy więcej niż nieludzkich. Od zarania dziejów wybuchały wojny. Sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Była agresja, były ludzkie namiętności. Wydawać się by mogło, że ludzie uczą się na błędach swoich przodków, ale to nieprawda. Zło ciągle panoszy się po świecie i nie wolno o tym zapominać. Światu ciągle brakuje mądrych i wrażliwych ludzi. Oby nie zabrakło ludzi wierzących, którzy – między innymi – o mądrość dla siebie i innych proszą. Od niedawna rozumiem, jak bardzo potrzeba nam modlitwy, jak wiele spraw trzeba powierzyć Bogu, by nie zginąć zupełnie.

Patrząc na jedną tragedię za drugą, na moich bliskich, którzy pogubili się w nałogach i kłamstwach, którym tak obce stało się szczęście, na rozpadające się rodziny i na ten coraz powszechniejszy brak miłości, nie znajduję odpowiedzi. Zasmucam się, zastanawiam, ile w tym mojej winy, jak mogę im pomóc? Cicho złoszczę się na Boga. "Panie Boże, jak to? Nic nie zrobisz?" Próbuję analizować przyczyny i ich konsekwencje, ale to na nic, ludzka logika zawodzi wobec planów Opatrzności. Dlatego warto się modlić i prosić w modlitwie o ukazanie sensu z pozoru beznadziejnych spraw.

Wciąż modlę się za mało. Chcę efektów od zaraz. Brak mi wytrwałości. Bóg przecież nie działa pochopnie. Na pewno nie wobec takich zarozumialców jak ja. Ostatnio nie staram się monologizować przed Bogiem, w punkcikach wymieniać Mu listę rzeczy do wykonania, jak to mi się kiedyś zdarzało. Siadam w kościele, lampię się w jeden obraz, drugi, potem mój wzrok zatrzymuje się na krzyżu. I mówię: "Panie Jezu, jestem polonistką, znawcą literatury pięknej... i nie znajduję odpowiednich słów do rozmowy z Tobą. Otwieram przed Tobą swoje wnętrze. Chcę mówić sercem, nie językiem." Czuję, że Bóg mnie słucha. I mówi do mnie wyraźnie, pomimo kiepskiej akustyki w kościele.


Komentarze

Ilość komentarzy: 0